O mnie
W otwartości naszej prawdziwej natury jesteśmy wolni, by być ludźmi…
Wolni, by być autentyczni, zamiast potrzeby bycia doskonałymi
~Dorothy Hunt
Witaj
Skoro dotarłaś / dotarłeś aż tutaj, być może chcesz mnie bliżej poznać.
Z radością poprowadzę Cię przez kilka ważnych obszarów mojego życia – tych, które mnie ukształtowały i tych, które najgłębiej odzwierciedlają wartości, jakimi kieruję się w pracy i codzienności.
Gorąco zapraszam Cię jednak do żywego kontaktu – bo choć słowa mogą przybliżać, to prawdziwa głębia spotkania zawsze wydarza się w relacji.

Świat nie potrzebuje doskonałości.
Potrzebuje ludzi prawdziwych – tych, którzy odważą się zejść głęboko, dotknąć swoich cieni, odkryć prawdę i wrócić do siebie.
Wierzę, że świat potrzebuje przebudzenia. Tego cichego, wewnętrznego – które zaczyna się od odwagi spojrzenia w głąb siebie i zadania pytania KIM JESTEM. To właśnie tam, pod warstwami opowiadanych historii, iluzji i struktur obronnych, kryją się prawdziwe odpowiedzi. To droga, która nie zawsze jest łatwa – czasem trzeba spotkać się z tym co trudne, przed czym uciekaliśmy. Ale właśnie ten proces otwiera przestrzeń na to, co autentyczne, żywe i głęboko ludzkie. Moją misją jest towarzyszenie w tej podróży. Z czułością, uważnością i zaufaniem do tego, co w każdym z nas prawdziwe.
Moja ścieżka rozwoju

Choć formalnie moja ścieżka rozwoju rozpoczęła się w 2004 roku, poszukiwania wewnętrznej prawdy sięgają o wiele wcześniej. Mam za sobą tysiące godzin szkoleń, warsztatów, kursów i retreatów, które stopniowo kształtowały moją drogę.
Z dzisiejszej perspektywy widzę, że na początku była to przede wszystkim próba ucieczki od siebie. Od tej wersji mnie, której nie lubiłam i którą chciałam zmienić.
Pragnęłam stać się „lepsza”, bardziej zasługująca na miłość i uznanie a nawet oświecona. Szukałam zmiany poprzez naprawianie i udoskonalanie siebie, zamiast przez miłość, otwartość, współczującą obecność i głęboką retrospekcję.
Wchodziłam w kolejne systemy, zmieniałam jedne mechanizmy na inne – i choć wiele się poprawiało, stare wzorce wciąż powracały. Jakby szeptały: „Nie uciekniesz ode mnie. Musisz się ze mną spotkać”.

Przełom przyniosło spotkanie na swej drodze Fanny Behrens i ścieżki Movement of Being w 2011 roku. To właśnie dzięki niej, poprzez ciszę, ucieleśnioną obecność i głęboką akceptację – zaczęłam naprawdę doświadczać, czym jest kontakt ze sobą i z drugim człowiekiem. Zaczęłam rozpoznawać, Kim jestem… i Kim nie jestem.
Sposób, w jaki Fanny towarzyszy, jest niezwykle delikatny, a jednocześnie głęboko prawdziwy i transformujący. Tworzy przestrzeń tak bezpieczną i nienaruszalną, że cały system, przyzwyczajony do czujności, napięcia, ochrony, może wreszcie się rozluźnić. Jej obecność daje odczuwalne wsparcie i zaufanie, że można zajrzeć głębiej i jest to bezpieczne, że tym razem nie zostanie się osądzonym, zignorowanym ani odrzuconym.
Fanny zaprasza też do uważnego wsłuchiwania się w ciało. Do czucia, z jakiego miejsca pojawia się impuls, jaki ruch próbuje się zrodzić, co ciało chce wyrazić. Ta subtelna praca z ucieleśnieniem otwierała mnie na jeszcze głębszy poziom prawdy – poza słowa, w głąb doświadczenia zapisanych w ciele.
Dzięki niej nauczyłam się nie tylko wracać do siebie, ale też być prawdziwie z drugim człowiekiem. Bez masek, bez udawania, z otwartością i obecnością.
To doświadczenie zdeterminowało sposób, w jaki dziś towarzyszę innym. Nauczyłam się, jak tworzyć bezpieczną, transformującą przestrzeń. Taką, w której można naprawdę się rozluźnić, spotkać siebie i poczuć, że nie trzeba niczego udowadniać.
Zrozumiałam, że nie trzeba siebie naprawiać lecz wystarczy być. A prawdziwa zmiana przychodzi nie wtedy, gdy próbujemy coś w sobie naprawić, ale gdy naprawdę pozwalamy sobie być sobą. Z całą złożonością i prawdą, jaka się w nas kryje.
Rekomendacja od Fanny
Kasia is a beautiful being, who has dedicated many years to a journey of awakening to her true nature. She has a courageous capacity to meet the many conflicting parts of her psyche so that they can be revealed and met in love with the support of humour, playfulness and the deep song of her loving heart. The sound of her voice is a call to come home to the mystery and wonder of this life.



Obszar seksualności i intymności jest również ważną częścią mojego doświadczenia. Jak u wielu osób, w moim ciele zapisane były wspomnienia przekroczeń. Zarówno osobistych, jak i tych wynikających z kulturowych i religijnych uwarunkowań. Dorastałam w czasach, w których seksualność była tematem tabu, nasyconym wstydem i milczeniem. Nikt nie mówił o granicach, ani o tym, że można je mieć, ani jak je wyznaczać.
Punktem zwrotnym były dla mnie warsztaty tantryczne z Freyą i Piotrem Reich. To tam, w bezpiecznej przestrzeni, mogłam na nowo połączyć się z ciałem, zmysłowością i energią seksualną, jako naturalnymi, integralnymi wymiarami ludzkiego życia.
Dzięki tej pracy ciało przestało być dla mnie jedynie nośnikiem napięć czy obszarem kontroli. Stało się źródłem mądrości, subtelnych sygnałów, prowadzenia. Seksualność przestała być tabu i stała się bramą do przyjemności, ale też głębokiego uzdrowienia, integracji i powrotu do siebie.
Widzę ogromny potencjał tej ścieżki, pod warunkiem, że prowadzona jest z uważnością, szacunkiem i pełnym przyzwoleniem na granice. Tylko wtedy może stać się przestrzenią wolności, a nie kolejnym miejscem nadużyć

Dziś dzielę się tym, co ukształtowało mnie najgłębiej – doświadczeniem, którym w dużym skrócie mogłam się tutaj z Tobą podzielić.
Prowadzę sesje indywidualne (IFS, coaching, praca rozwojowa), Kręgi Obecności, warsztaty i koncerty. Wiem, że rozwiązaniem wielu trudności nie jest „naprawianie”, lecz stworzenie przestrzeni, w której można spotkać się ze sobą prawdziwie – z czułością, łagodnością i uważnością.
Wierzę, że każdy z nas ma w sobie mądrość. Czasem wystarczy tylko bezpieczna obecność, by mogła się objawić.
Wiem też, że nie ma jednej uniwersalnej ścieżki rozwoju – każdy z nas potrzebuje znaleźć drogę, która w danym momencie najlepiej go wspiera.
Jeśli to, do czego zapraszam, porusza Cię, rezonuje z Tobą, i czujesz, że chcesz przebyć jakiś fragment swojej drogi ze mną – zapraszam do spotkania.
Więcej o tym, co oferuję, znajdziesz na stronie głównej.
Relacja to nie tylko wspólna droga.
To także wewnętrzna podróż – do siebie, do prawdy, do obecności.


Jestem mamą trzech synów i to właśnie codzienność relacji, miłości, zmęczenia i wzruszeń stała się dla mnie najgłębszym polem rozwoju.
Każde z moich dzieci pojawiło się w innym momencie mojego życia. Każde – na swój sposób – stało się moim nauczycielem. Macierzyństwo okazało się jedną z najbardziej transformujących ścieżek: pełną światła, ale i ogromnych wyzwań.
Wcześniej wspinałam się po szczeblach kariery, karmiąc się przekonaniami, że „prawdziwa praca” to ta, za którą dostaje się pensję i awanse. Opieka, organizacja codzienności, wspieranie emocjonalne, w moim wewnętrznym świecie nie miały większej wartości. Słyszałam w sobie echo społecznych uwarunkowań i głosy, które nie uznawały mojego zaangażowania.
Po urodzeniu drugiego, a potem trzeciego syna, zaczęłam się budzić. Stare przekonania zaczęły zderzać się z nowym rozpoznaniem. Świat, który znałam, nie miał miejsca na wrażliwość, cienie, niedoskonałość. A ja coraz wyraźniej czułam, że jeśli chcę dać moim dzieciom coś prawdziwego, muszę zejść głębiej. Do bólu, do przekazów pokoleniowych, do miejsc odciętych od serca.
Szczególnym doświadczeniem była relacja z jednym z moich synów, u którego zdiagnozowano ADHD.
Ta wspólna droga otworzyła mnie na jeszcze głębsze rozumienie dzieci. Ich emocji, potrzeb oraz wyjątkowej wrażliwości. Otworzyła mnie też na rozumienie matek, które często w ciszy i samotności mierzą się z codziennymi wyzwaniami, dając z siebie wszystko, a mimo to niosą w sobie cichy wstyd, że wciąż są niewystarczające i zawodzą.
Te doświadczenia nauczyły mnie pokory. I dały siłę, którą dziś niosę dalej.

Jeśli jesteś w związku, być może zgodzisz się ze mną, że – podobnie jak macierzyństwo – bliska relacja to przestrzeń nieustannego wzrastania. Wymaga otwartości, elastyczności i odwagi wychodzenia poza utarte schematy. Coraz wyraźniej widzę, że nie da się być w niej naprawdę obecnym, nie rozwijając się jednocześnie jako człowiek.
Jestem w relacji małżeńskiej od 20 lat – to moje drugie małżeństwo. Wraz z mężem przeszliśmy wiele i wciąż uczymy się siebie nawzajem. Im dłużej jestem w tej relacji, tym mocniej czuję, że to nieustanna droga. Wciąż na nowo zaprasza mnie do uważności, szczerości, kontaktu z tym, co żywe, prawdziwe i trudne.
Ale relacja to nie trwanie za wszelką cenę. Czasem to także odwaga spojrzenia w głąb siebie i zadania sobie trudnych pytań: Czy ta relacja mnie wspiera? Czy jestem w niej z wyboru, czy z lęku? Czy odejście to kolejna ucieczka – a może akt zdrowej troski o siebie?
Mam za sobą jedno i drugie doświadczenie. Moje pierwsze małżeństwo zakończyło się, gdy miałam 22 lata. Byłam bardzo młoda i wyszłam z tej relacji poraniona, ale też z przebłyskiem zdrowej części we mnie, która wiedziała, że muszę coś zmienić.
Przez lata omijałam to doświadczenie, jakby nie istniało, aż w końcu nadszedł moment, kiedy największym wsparciem okazał się powrót do utkniętych w przeszłości emocji i obrazów. Odnalazłam zamrożone w ciele części i przywróciłam im poczucie spokoju i bezpieczeństwa. To było kolejne doświadczenie, które pokazało mi, że odwaga stawania do trudnych emocji z miejsca dojrzałości, a nie lęku, prowadzi do głębszego osadzenia w sobie: stabilnego, ucieleśnionego, prawdziwego.
To, co kiedyś było źródłem bólu, stało się zasobem, z którego dziś mogę czerpać.
Dziś wiem, że trudne doświadczenia bywają bramą do zmiany. Czasem to właśnie one stają się punktem zwrotnym, początkiem nowej drogi.

Wierzę, że nasz rozwój i uzdrowienie nie dokonują się w izolacji. Ogromne znaczenie ma środowisko, w którym żyjemy, ludzie, którzy nas wspierają, towarzyszą, wierzą w nas wtedy, gdy sami przestajemy wierzyć.
Przyjaźnie są dla mnie jedną z ważniejszych życiowych jakości. To w nich uczę się dzielić zarówno radość, jak i trud. Być widziana i widzieć, słuchać i być słuchaną. Wspólnota, która nie ocenia, ale przyjmuje, staje się przestrzenią uzdrowienia, lustrem, kotwicą i celebracją.
Na przestrzeni lat spotkałam wielu wartościowych ludzi. Jedni byli tylko na chwilę, inni na dłużej. Jedne przyjaźnie się kończyły, inne zaczynały, a jeszcze inne trwają od wielu, wielu lat. Każde z tych spotkań miało sens i zostawiło we mnie ślad.
Jestem głęboko wdzięczna wszystkim ludziom i nauczycielom, których spotkałam na swojej drodze. Wierzę, że to właśnie dzięki nim i dzięki niezwykłej synergii tych wszystkich relacji – jestem dziś tym, kim jestem. I mogę być z drugim człowiekiem prawdziwie – z obecnością, otwartym sercem i zrozumieniem, które rodzi się tylko wtedy, gdy samemu się przeszło przez drogę.
